środa, 17 lipca 2013

Rozdział 3

Rozdział 3


Ręce odrobinę jej drżały, gdy wysypywała na dłoń, zielone podłużne kapsułki. Jedną, po namyśle dwie.
- Persefono.
Syczący szept rozbrzmiał w pomieszczeniu, tym razem dziewczyna wiedziała, że to nie matka. Brzmiał tak karcąco i obco. Jakby niewidzialny opiekun wiedział, jaką krzywdę sobie robi. Anioł stróż, wytwór jej pokręconej wyobraźni. Zacisnęła mocniej powieki i połknęłam kapsułki, niczym ich nie popijając. Serce waliło jej jak młotem, a z oczu ciekły łzy bezradności. Jeszcze nigdy nie było tak źle, jak teraz. Jeszcze nigdy. Zdawała sobie sprawę,  z tego jak szalona jest. Szalona nie w pozytywnym sensie, zabawnej nastolatki, ona była chora. Czuła się chora psychicznie, ale nie pozwalała, żeby to nią owładnęło. Już nie raz traciła kontrolę, ale nigdy nie było tak źle jak teraz. Nie jestem ćpunką! Warknęła w powietrze i pobiegła do toalety. Czuła się fatalnie wkładając dwa palce do ust i prowokując wymioty. Bolało i było obrzydliwe. Smród i zażenowanie sprawiały jej wewnętrzny ból. Przemyła usta, a po chwili zastanowienia umyła zęby.
'Nie jestem aż, tak szalona' Powtarzała sobie uparcie chwytając torbę i psią smycz.
Chciała coś poczuć, coś co ją otrzeźwi, co da jej jakieś uczucia. Potwierdzi jej obecność w tym świecie, przywiąże ją do niego, bo czuła, że odlatuję. Odpływa w nieznanym kierunku, jakby zimna rzeka, wiąż ją gdzieś gnała swoim rwącym nurtem.
Naciągnęła na stopy ciemne trampki i przypięła smycz psu. Ulica była pusta i cicha, futro Cerbera dziwnie błyszczało w żółtym świetle, rzadkich latarni.  Zimne nocne powietrze nie robiło jej krzywdy, orzeźwiało, ale nie mroziło. Szła wolno nie rozglądając się i nie wybierając kierunku, jej myśli błądziły wolno.
Znalazła się bliżej centrum, było tylko trochę jaśniej i głośniej.
Przypięła psa do metalowej kraty okalającej wystawę nocnego sklepu i znalazła się w jego wnętrzu.
Słabe, nienaturalne światło wewnątrz sklepu i blask bijący z jarzeniówek oświetlających lodówki budził jej wstręt. Chwyciła dwie puszki pepsi i podeszła do lady.
Sprzedawca zmierzył ją znudzonym wzrokiem i podliczył jej zakupy, za jego plecami rozpościerały się droższe alkohole i plakaty reklam papierosów. Kilka tabliczek informujących o zakazie sprzedawania alkoholu i wyrobów tytoniowych nieletnim. Była pewna, że sprzedawca nawet by się nie zawahał sprzedając jej wódkę. Nie miała jednak zamiaru się dzisiaj upijać.
Ruszyła ulicą w jednej ręce dzierżąc puszkę, a w drugiej smycz, zdawała się nie wychodzić z mroku, jakby cień zachłannie ją oblepiał nie wypuszczając ze swoich objęć.
Nie obróciła się słysząc ruch w jednej z bocznych uliczek. Nie przyśpieszyła. Dźwięki nasiliły się, czyjeś jęki i mokry odgłos chłeptania.Ktoś się dobrze bawi. Jedna z ulicznych latarni zgasła, zimny dreszcz przeszył ramiona dziewczyny.
Zgniotła w dłoni puszkę i upuściła ją na ulicę.  Sięgnęła po smartfona i wybrała aplikację umożliwiającą zapalenie światła. Nie nacisnęła jeszcze czułego ekranu, ale była na to przygotowana. Pies warczał cicho przy jej boku. Zerwał się lekki wiatr,puszka zaszurała po kamiennym chodniku. Mokre odgłosy ustały, ale jęki wciąż rozbrzmiewały w alejce. Cichy miękki huk, jakby spadające ciało.  Nie słyszała kroków, ale czuła w powietrzu zagrożenie. Zerknęła na psa, jego uszy leżały płasko przy czaszce, a odsłonięte kły błyszczały od śliny. Wyczuła ruch za swoimi plecami, nacisnęła ekran czułego urządzenia i wymierzyła za siebie.
Jasne światło rozbłysło momentalnie oślepiając potencjalnego agresora. Tylko przez moment błysła jej twarz prześladowcy. Rozwścieczony grymas na bladej twarzy i ukazane w żałosnym grymasie bólu, ostre kły, zupełnie jak te Cerbera.
Zwierze rzuciło się na napastnika zamykając potężne szczęki na jego obojczyku i przewracając na ziemię.
-Cerber! Krzyknęła rzucając się do ucieczki.
Torba obijała się o jej udo, ale nie zważała na to w szaleńczym biegu.  Pies dołączył do niej bez zwłoki, nie wyprzedzając jej i nie pozostając w tyle.
'Nie zamknęłam drzwi' Przemknęło jej przez myśl i fala nie pokoju o matkę zalała jej serce. Zmusiła się by jeszcze mocniej odbijać się od nawierzchni, niemal czując jak gumowa podeszwa butów, zdziera się i wygina.  Smycz psa ciągnęła się po ziemi, podskakując przy mocniejszych skokach zwierzęcia.  Dech kaleczył jej gardło gdy dopadła drzwi od domu. Zamknęła jej za psem i przekręciła klucz dwukrotnie. Napędzane adrenalina ciało dopadło okna, które też gwałtownie pozamykała. Wbiegła do swojego pokoju i usiadła pod oknem. Nie zbliżyła się do szyby, ale coś jej mówiło, że gdyby tamta dziwna istota za nią biegła, bez trudu by ją dogoniła. Wtuliła się w miękkie futro swojego zwierzęcia i stłumiła krzyk.
- Mój bohaterze. Wysapała patrząc w brązowe ślepia.
Przez myśli przelatywały jej możliwe interpretację tego co się właśnie zdarzyło, jednak podświadomie doskonale wiedziała z czym się spotkała. Wampiry. Nieumarli. Te dwa słowa tłukły jej się o czaszkę. Przypomniała sobie jęki i mokre odgłosy.Picie krwi. Momentalnie zrobiło jej się niedobrze, a żołądek podszedł do gardła. Ostatnim momencie zdążyła dobiec do toalety i nachylić się nad muszlą. Otarła usta wierzchem dłoni i upadła na zimne, jasne kafelki. Właśnie uciekła wampirowi, przebrzydłej bestii pijącej krew. Pijącej krew- uświadomiła sobie, dziewczyna na której żerował nieumarły została w tamtym zaułku. Nie było mowy, żeby tak wróciła, ale coś zrobić musiała.
Powinna zadzwonić na policje i zgłosić zdarzenie, na pewno przyjadą. Ze zgrozą uświadomiła sobie, że nie pamięta nazwy ulicy. Google Maps- przeleciało jej przez głowę. Nie było czasu, żeby odpalać laptopa. Włączyła przeglądarkę w smartfonie i odszukała ulicę. Bez dłuższego zastanowienia wybrała numer 112, odebrali po dwóch sygnałach.
- Spacerowałam na ulicy wileńskiej, kiedy usłyszałam czyjeś jęki, przestraszyłam się i uciekłam, ale myślę, że tam kogoś pobili. To było w ciemnym zaułku, niedaleko monopolowego. Powiedziała w słuchawkę i rozłączyła się nie podając żądnych innych informacji. Doskonale wiedziała, że powinna się przedstawić i wyłączyć dopiero na wyraźną prośbę dyspozytora, ale była zbyt rozhisteryzowana na szczegóły. Jeśli nikogo tam nie znajdą, będzie problem, jednak może zostały tam jakieś ślady krwi. Boże, chyba nie wyssał tej jęczącej kobiety? Nie zabił. Serce zabiło jej mocniej, choć i przedtem pracowało na zwiększonych obrotach. Czy to możliwe. Teraz stanowczo powinna wziąć leki na uspokojenie, jednak nawet na to była zbyt przejęta. 'Błagam niech to się okaże, bardzo głupim snem'. Zasnęła oparta o muszlę, w garści ściskając futro swojego wiernego towarzysza i obrońcy. Czuła, że teraz pies będzie jej nieodłącznym towarzyszem, jakby do tej pory nie pojawiali się zawsze razem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz